Mogliśmy wygrać, mogliśmy przegrać. Jedno jest pewne - obie drużyny mogą czuć spory niedosyt.
Do meczu z Ursusem Marcovia przystępowała z kilkoma zmianami w składzie. Pierwszy raz w wyjściowej jedenastce znalazł się urodzony w 2008 roku Szymon Rusin. Spotkanie od pierwszego gwizdka rozpoczęli również Jakub Kolo, Karol Bienias i Eryk Agnyziak. Za nadmiar żółtych kartek pauzował natomiast najlepszy strzelec Marcovii - Krystian Przyborowski.
Pierwsza połowa bezapelacyjnie należała do podopiecznych trenerów Szulkowskiego i Osolińskiego. Już pierwsza akcja mogła, a nawet powinna zakończyć się bramką. Niestety znajdujący się w bardzo dobrej sytuacji Eryk Agnyziak uderzył minimalnie obok słupka. Chwilę później groźny strzał Karola Bieniasa odbił golkiper gospodarzy, a następnie po podaniu niezmordowanego Emila Kani z kilku metrów chybił Filip Bućko. Swoją szansę miał również Emil Kania, który przeprowadził znakomitą akcję lewą stroną boiska, ale w kluczowym momencie zastopował go Kacper Czajkowski. To, co nie udało się wówczas naszemu obrońcy, udało mu się w 35 mimucie, gdy na raty pokonał golkipera „traktorków” i wyprowadził Marcovię na zasłużone prowadzenie.
Niestety druga odsłona rozpoczęła się w najgorszy możliwie sposób. Już w 47 minucie do siatki trafił bowiem Artur Rawa i na tablicy świetlnej widniał wynik 1:1. Na szczęście Marcovia błyskawicznie odpowiedziała i już dwie minuty później ponownie była na prowadzeniu. Tym razem po dokładnym dośrodkowaniu Karola Bieniasa do siatki trafił Krzysztof Wingralek, dla którego było to pierwsze trafienie w żółto-zielonych barwach.
Strata bramki podziałała bardzo mobilizująco na gospodarzy. O ile w pierwszej połowie Marcovia powinna spokojnie zamknąć rywalizację zdobywając kilka bramek, o tyle w drugiej odsłonie to właśnie zawodnicy w pomarańczowych trykotach częściej nękali Wojciecha Lisaka. Młody golkiper robił co mógł między słupkami naszej bramki, ale w 62 minucie skapitulował po kolejnym trafieniu Artura Rawy. Marcovia mogła odpowiedzieć za sprawą Michała Boczonia, ale z jego uderzeniem głową poradził sobie Czajkowski. W doliczonym czasie gry Ursus dwukrotnie miał z kolei piłkę meczową. W obu sytuacjach znakomicie interweniował jednak Wojciech Lisak, który uratował tym samym punkt naszej drużynie.
Po końcowym gwizdku obie drużyny czuły spory niedosyt. Marcovia powinna bowiem strzelić w pierwszej części kilka bramek więcej i ze spokojną głową wyjść na drugą połowę, a zawodnikom Ursusa na pewno będą się śniły dwie niewykorzystane sytuacje w doliczonym czasie gry.
Teraz przed naszym zespołem pucharowe starcie z Championem Warszawa, a następnie ligowy pojedynek z Błonianką Błonie. Pucharowa rywalizacja odbędzie się w najbliższą środę na boisku w Głoskowie. Trzy dni później na Kasbud Arenie Marcovia podejmować będzie natomiast drużynę Łukasza Choderskiego.
Ursus Warszawa – Marcovia Marki 2:2 (0:1)
Bramki: 35′ Emil Kania as. Eryk Agnyziak, 49′ Krzysztof Wingralek as. Karol Bienias
Żółta kartka: Wingralek
Skład Marcovii: Wojciech Lisak – Emil Kania, Michał Wołos (C), Michał Boczoń, Krzysztof Wingralek, Marcin Rojek (68′ Paweł Żmuda), Szymon Rusin (64′ Maciej Machalski), Filip Bućko, Karol Bienias (82′ Kamil Żmuda), Eryk Agnyziak (66′ Michał Bondara), Jakub Kolo (66′ Filip Tomczyk)
Trenerzy: Michał Szulkowski, Bartosz Osoliński, Maciej Styczyński (trener analityk), Rafał Kruchelski (trener bramkarzy)
Marcin Boczoń
1 odpowiedzi
